Ostry dyżur w Cork
15 maja 08, 13:26
- Jolanta Lenkiewicz The Polish Times (Życie w Irlandii)
Ze Sławomirem Salwą, polskim lekarzem pracującym w szpitalu w Cork, rozmawia Jolanta Lenkiewicz.
Sławomir Salwa wyjechał z kraju 1 stycznia 2005 roku. Jest absolwentem
Akademii Medycznej we Wrocławiu. Nam opowiedział o powodach emigracji i
życiu codziennym lekarza w Irlandii.
Po sześciu ciężkich latach studiów medycznych w Polsce zdecydowałeś się na wyjazd do Irlandii. Co spowodowało taką decyzje?
Od dawna wiedziałem, że chcę wyjechać. Nie byłem w stanie zaakceptować
pewnych schematów postępowań w polskim systemie opieki zdrowotnej.
Czekałem tylko na wejście Polski do Unii Europejskiej, aby ten zamiar
zrealizować. Aplikowałem do różnych szpitali i ostatecznie znalazłem
pracę w Cork. Wbrew pozorom względy finansowe nie były nadrzędną sprawą. Chciałem się nauczyć czegoś innego niż w Polsce, zdobywać doświadczenie za granicą.
Jak przygotowywałeś się do wyjazdu? Czy znałeś dobrze angielski?
Zanim tu przyjechałem, wydawało mi się, że angielski znam świetnie. Na miejscu okazało się, że irlandzka jego odmiana jest jednak zupełnie inną historią. Teraz, po trzech latach pobytu w Cork, nie mam już problemów z komunikowaniem, wręcz jest mi łatwiej rozmawiać z pacjentem stąd, niż z Polakiem. Czasem trudniej jest mi wytłumaczyć Polakowi, co tak naprawdę mu dolega.
W czasie studiów na Akademii Medycznej i kilka miesięcy potem miałeś okazję przyjrzeć się specyfice pracy lekarza w Polsce. Czym różni się ona od tego co robią lekarze w Irlandii?
Zasadniczo różnic nie ma. Tak w Polsce jak i w Irlandii leczymy pacjentów, którzy zgłaszają się do nas ze swoimi problemami. Różne jest jednak podejście do pacjentów. W Irlandii pacjenta traktuje się z większym szacunkiem, a jednocześnie nie obarcza się go problemami, które może przejąć na siebie lekarz. Tutaj pacjent nie martwi się o to, czy lek, który bierze ma wpływ na inne przyjmowane przez niego leki, czy jak to się ma na przykład do jego chorób przewlekłych. To musi sprawdzić i nad tym czuwa lekarz. Inna jest też mentalność. Gdy ktoś chory siedzi na korytarzu szpitalnym, nigdy nie jest pozostawiony sam sobie, zawsze ktoś się nim zainteresuje. Niedawno w Polsce miałem okazję zobaczyć jak to wygląda w naszych szpitalach. Pojechałem z chorą babcią, mieszkającą w małym mieście, do szpitala. Chyba oczekiwano tam ode mnie, ze będę znał plan pracy placówki – przyszliśmy "w nieodpowiedniej porze", babcia potrzebowała pomocy chirurga, a chirurg o tej porze już nie przyjmował! Ja sam nie mogłem jej niestety pomóc, nie praktykuję w kraju, w związku z tym nie mogę nawet wystawiać recept.
Część twoich kolegów ze studiów została w Polsce, spora część jednak wyjechała. Jak myślisz, jakie były powody ich emigracji? Pieniądze?
Znam sporo osób, które wyjechały, nawet takie, które miały zapewnione miejsce na kardiochirurgii. Powodem jest ograniczona ilość miejsc na specjalizacjach w kraju. Ludzie po prostu szukają dalszych możliwości kształcenia za granicą. Spora część z nich na pewno wróci do Polski. Na szóstym roku studiów robiono u nas ankietę, kto chciałby wyjechać za granicę. Na tak opowiedziało się 60 – 70 % osób. Wyjechało jednak nie więcej niż 10%, z tego większość do Niemiec. Oni zapewne wrócą. Ja sam nie mam tego w planach w ciągu najbliższych 10, 15 lat...
Jak wygląda twoja praca w szpitalu w Cork na co dzień? Czy poza dyżurami zostaje ci jeszcze czas na hobby, spotkania towarzyskie, podróże?
Nie, ta praca nie pozostawia czasu praktycznie na nic. Życie prywatne ograniczone mam do minimum. Lekarze często tworzą związki z innymi lekarzami, bo tylko takie osoby mogą naprawdę zrozumieć, dlaczego ciągle jesteśmy poza domem. Pracuję od 9 do 17 plus nadgodziny.Cały czas na nogach. Często nie mam czasu nawet na 15 minut na lunch. Czasem wychodzimy na obiad z grupą osób z którymi pracuję, kiedy na przykład wypadnie cały blok operacyjny, ale to zdarza się bardzo rzadko.
Ile w takim razie godzin przepracowujesz tygodniowo?
Europejska dyrektywa dotycząca pracy lekarzy ogranicza możliwość dużej ilości nadgodzin. Uważam to za wielkie nieporozumienie, w końcu im więcej pracuję tym większe mam doświadczenie. Na razie na szczęście dyrektywa ta nie obowiązuje w Irlandii. Mój rekord
osobisty godzin przepracowanych w tygodniu to 128.
Mówi się o bardzo dobrych zarobkach lekarzy w Irlandii. Ile więc zarabia się tutaj pracując w szpitalu?
Zakresy stawek dla lekarzy ustalone są odgórnie. Stażysta dostaje 34,5 tysiąca euro rocznie (pensja za 39 godzin tygodniowo plus nadgodziny). Najbardziej doświadczeni lekarze mają 83 tysiące rocznie. Konsultanci, czyli specjaliści, otrzymują 180 tysięcy euro rocznie. Aby uzyskać specjalizację trzeba kształcić się 5 do 8 lat.
Czy oprócz Ciebie pracują w tym szpitalu jacyś inni polscy lekarze? Czy są polskie pielęgniarki?
Pracuję w zespole międzynarodowym. Jest tutaj jeszcze jedna Polka, lekarka. Pielęgniarki polskie spotykam bardzo rzadko. Znam dziewczynę, która jest z zawodu pielęgniarką, ale pracuje tutaj jako "care assistant". W wielu przypadkach problemem jest niewystarczająca znajomość języka angielskiego.
Planujesz zostać w Irlandii na dłużej. Co, poza możliwościami rozwoju zawodowego ci się tutaj podoba?
Mentalność ludzi jest zupełnie inna. wszyscy są życzliwi, otwarci, nie lekceważy się osób zagubionych, chorych, potrzebujących. Irlandczycy jako społeczeństwo są mniej wykształceni niż Polacy, ale to ma swoje dobre strony, takimi ludźmi łatwiej kierować, nie buntują się tak, jak Polacy którzy na każdy temat mają swoje zdanie, spierają się i dlatego tak trudno jest dojść do zgody w wielu kwestiach.
Komentarze z forum:
Po sześciu ciężkich latach studiów medycznych w Polsce zdecydowałeś się na wyjazd do Irlandii. Co spowodowało taką decyzje?
Zanim tu przyjechałem, wydawało mi się, że angielski znam świetnie. Na miejscu okazało się, że irlandzka jego odmiana jest jednak zupełnie inną historią. Teraz, po trzech latach pobytu w Cork, nie mam już problemów z komunikowaniem, wręcz jest mi łatwiej rozmawiać z pacjentem stąd, niż z Polakiem. Czasem trudniej jest mi wytłumaczyć Polakowi, co tak naprawdę mu dolega.
W czasie studiów na Akademii Medycznej i kilka miesięcy potem miałeś okazję przyjrzeć się specyfice pracy lekarza w Polsce. Czym różni się ona od tego co robią lekarze w Irlandii?
Zasadniczo różnic nie ma. Tak w Polsce jak i w Irlandii leczymy pacjentów, którzy zgłaszają się do nas ze swoimi problemami. Różne jest jednak podejście do pacjentów. W Irlandii pacjenta traktuje się z większym szacunkiem, a jednocześnie nie obarcza się go problemami, które może przejąć na siebie lekarz. Tutaj pacjent nie martwi się o to, czy lek, który bierze ma wpływ na inne przyjmowane przez niego leki, czy jak to się ma na przykład do jego chorób przewlekłych. To musi sprawdzić i nad tym czuwa lekarz. Inna jest też mentalność. Gdy ktoś chory siedzi na korytarzu szpitalnym, nigdy nie jest pozostawiony sam sobie, zawsze ktoś się nim zainteresuje. Niedawno w Polsce miałem okazję zobaczyć jak to wygląda w naszych szpitalach. Pojechałem z chorą babcią, mieszkającą w małym mieście, do szpitala. Chyba oczekiwano tam ode mnie, ze będę znał plan pracy placówki – przyszliśmy "w nieodpowiedniej porze", babcia potrzebowała pomocy chirurga, a chirurg o tej porze już nie przyjmował! Ja sam nie mogłem jej niestety pomóc, nie praktykuję w kraju, w związku z tym nie mogę nawet wystawiać recept.
Część twoich kolegów ze studiów została w Polsce, spora część jednak wyjechała. Jak myślisz, jakie były powody ich emigracji? Pieniądze?
Znam sporo osób, które wyjechały, nawet takie, które miały zapewnione miejsce na kardiochirurgii. Powodem jest ograniczona ilość miejsc na specjalizacjach w kraju. Ludzie po prostu szukają dalszych możliwości kształcenia za granicą. Spora część z nich na pewno wróci do Polski. Na szóstym roku studiów robiono u nas ankietę, kto chciałby wyjechać za granicę. Na tak opowiedziało się 60 – 70 % osób. Wyjechało jednak nie więcej niż 10%, z tego większość do Niemiec. Oni zapewne wrócą. Ja sam nie mam tego w planach w ciągu najbliższych 10, 15 lat...
Jak wygląda twoja praca w szpitalu w Cork na co dzień? Czy poza dyżurami zostaje ci jeszcze czas na hobby, spotkania towarzyskie, podróże?
Nie, ta praca nie pozostawia czasu praktycznie na nic. Życie prywatne ograniczone mam do minimum. Lekarze często tworzą związki z innymi lekarzami, bo tylko takie osoby mogą naprawdę zrozumieć, dlaczego ciągle jesteśmy poza domem. Pracuję od 9 do 17 plus nadgodziny.Cały czas na nogach. Często nie mam czasu nawet na 15 minut na lunch. Czasem wychodzimy na obiad z grupą osób z którymi pracuję, kiedy na przykład wypadnie cały blok operacyjny, ale to zdarza się bardzo rzadko.
Ile w takim razie godzin przepracowujesz tygodniowo?
Europejska dyrektywa dotycząca pracy lekarzy ogranicza możliwość dużej ilości nadgodzin. Uważam to za wielkie nieporozumienie, w końcu im więcej pracuję tym większe mam doświadczenie. Na razie na szczęście dyrektywa ta nie obowiązuje w Irlandii. Mój rekord
osobisty godzin przepracowanych w tygodniu to 128.
Mówi się o bardzo dobrych zarobkach lekarzy w Irlandii. Ile więc zarabia się tutaj pracując w szpitalu?
Zakresy stawek dla lekarzy ustalone są odgórnie. Stażysta dostaje 34,5 tysiąca euro rocznie (pensja za 39 godzin tygodniowo plus nadgodziny). Najbardziej doświadczeni lekarze mają 83 tysiące rocznie. Konsultanci, czyli specjaliści, otrzymują 180 tysięcy euro rocznie. Aby uzyskać specjalizację trzeba kształcić się 5 do 8 lat.
Pracuję w zespole międzynarodowym. Jest tutaj jeszcze jedna Polka, lekarka. Pielęgniarki polskie spotykam bardzo rzadko. Znam dziewczynę, która jest z zawodu pielęgniarką, ale pracuje tutaj jako "care assistant". W wielu przypadkach problemem jest niewystarczająca znajomość języka angielskiego.
Planujesz zostać w Irlandii na dłużej. Co, poza możliwościami rozwoju zawodowego ci się tutaj podoba?
Mentalność ludzi jest zupełnie inna. wszyscy są życzliwi, otwarci, nie lekceważy się osób zagubionych, chorych, potrzebujących. Irlandczycy jako społeczeństwo są mniej wykształceni niż Polacy, ale to ma swoje dobre strony, takimi ludźmi łatwiej kierować, nie buntują się tak, jak Polacy którzy na każdy temat mają swoje zdanie, spierają się i dlatego tak trudno jest dojść do zgody w wielu kwestiach.
Komentarze z forum:
do
~emigrant:
jest mu łatwiej wytłumaczyć pacjentowi "stąd" niż polakowi, ponieważ
polak będzie się domagał właściwej diagnozy, będzie chciał dokładnie
wiedzieć co mu dolega itd. a pacjentowi "stąd" wystarczy powiedzieć, że
wszystko jest "perfect" lub "lovly" i zapisać tutejszy lek na wszystko
-paracetamol ... rozwiń całość
ale jazda... o czym ty piszesz ... ja pracuje 36 h pw max i mam
£90kpa podstawy ja nie mam nadgodzin mam nie normowany czas
pracy , jedna sesje tygodnioo pracuje w domu piszac swoje dokumenty,
druga sesje w tygodniu mam na szkolenie , do tego 14 dni study leave i 6
weeks anual ... rozwiń całość
Taż ma to szczęście chwilowo byc w Corku...... i nie podzielam
twojego zachwytu nad społecznością irlandzką, ich zaangażowaniem w pomoc
pacjentom, bo tak sie sklada,że miałam okazje obserwowac zmagania mojej
koleżanki w corkowskim szpitalu...tragedia... I ludzie ktorzy tylko
maja wybor pedza ... rozwiń całość
128? 128 godzin to jeszcze za malo? trudno czegokolwiek sie nauczyc
(odnosze sie tu do twojej checi zdobywania doswiadzenia - a moze raczej
wiekszej kasy), jesli pada sie z nog ze zmeczenia. jaka jest tez jakosc
wykonywanej pracy po 128godzinach? a od tej pracy zalezy zycie ludzkie.
mam ... rozwiń całość
19 maja 08, 14:32
| odpowiedzi: 1
odpowiedz
oceń:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz