niedziela, 19 sierpnia 2012

Łowcy skarbów

artykuł opublikowany na portalu gazeta.ie

OLYMPUS DIGITAL CAMERA Niedzielne popołudnie, plaża w Shankhill. Dwóch mężczyzn przeczesuje spore usypisko kamieni. W oddali widać bawiące się foki, nie bez powodu bowiem miejsce to nosi nazwę Seal Beach. Nagle jeden z mężczyzn wydaje triumfalny okrzyk, po czym obaj skupiają się nad niewielkim plastikowym pudełkiem, jednym z tych, do których pakuje się drugie śniadanie. Wpisują się do małego notesu, zamykają pudełko i odnoszą na to samo miejsce. Po czym znikają z plaży. Zagadkowe dla niewtajemniczonych czynności wykonywane przez tych dwóch mężczyzn to część wielkiej, outdoorowej gry znanej na całym świecie jako ‘geocaching’.

Za pierwowzór geocachingu uważa się powstałą ponad 150 lat temu grę ‘letterboxing’. Główna idea opierała się na pomyśle chowania szczelnie zamkniętych pojemników w miejscach powszechnego dostępu, np parkach, lasach, nad jeziorami. W pojemniku znajdował się notes, w którym poszukiwacz wpisywał swoje imię. Wskazówki, gdzie znajdują się kolejne pudełka można było znaleźć w specjalnych katalogach. Wiadomości o najtrudniejszych do zdobycia, elitarnych, przekazywano sobie ustnie.

Dzisiejszy geocacching wykorzystuje nowoczesne technologie i wychodzi naprzeciw ludziom lubiącym spędzać aktywnie czas na powietrzu. Wędrówki po lasach, górach, ale także ulicami miast wzbogacić można o piracki element – szukanie skarbu. Pojemniki, w spolszczonej wersji nazywane ‘keszami’, znajdują się we wszystkich możliwych miejscach świata. Gra powstała ponad 10 lat temu   i do dzisiaj zafascynowali się nią ludzie z ponad 150 krajów. Na specjalnej stronie internetowej, skupiającej społeczność ‘geocacherów’, znajdują się dokładne opisy każdego pojemnika. Sklasyfikowane są w kategorii od najłatwiejszego poprzez bardziej wymagające do takich, które znajdują tylko prawdziwi profesjonaliści. Strona podaje dokładne parametry geograficzne oraz wskazówki jak dotrzeć do celu. W Internecie funkcjonują ponadto fora, na których geochacherzy codziennie umieszczają setki wpisów, dyskusji, fotografii. Cała zabawa polega jednak na zachowaniu tajemnicy – nawet jeśli znalazło się ‘kesz’, etykieta geocachingu nie zezwala na publikowanie szczegółów poszukiwań.

Pan Marcin Kisio z Balbriggan bierze udział w geocachingu od ponad roku. Każdy swój wyjazd, zarówno służbowy jak i prywatny, z rodziną, przygotowuje najpierw pod katem ‘keszów’. Na stronie internetowej czyta wskazówki, jak znaleźć pojemnik, czy jest on duży i w jakim dokładnie położeniu geograficznym znajduje się zdobycz. Uzbrojony w najnowszej generacji GPS, pozwalający namierzyć obiekty z dokładnością do dwóch metrów,  buszuje po odludnych ścieżkach, sprawdza czy cegły w budynku nie są obluzowane i czy coś się pod nimi nie kryje, wchodzi do mokrych kanałów, sprawdza rury i sztachety w płotach. Nierzadko natrafia na innych geocacherów, z którymi dzieli się doświadczeniami na temat już odnalezionych  pojemników. Na koncie pana Marcina znajduje się ponad  200 ‘keszów’. Część z nich odnalazł w Polsce, pozostałe w Wielkiej Brytanii i Irlandii.

„Kesze” mogą być różne. Czasami to wielkie pudło po amunicji lub szczelnie zamknięte wiadro. Najpopularniejsze, ze względu na praktyczne zastosowanie i łatwą dostępność, są plastikowe pudełka. Najtrudniejsze do odnalezienia są tzw. ‘kesze’ makro. Pan Marcin wspomina jedyny jak dotąd znaleziony przez siebie miniaturowy skarb: w plastikowym pudełeczku po kliszy fotograficznej ktoś umieścił  zeszyt jak dla krasnala i ołówek z Ikei. Pojemniki z notesami oraz drobiazgami, zostawianymi tam przez współczesnych poszukiwaczy skarbów, znajdują się czasami w naprawdę niezwykłych miejscach. Nurkowie umieszczają je np na wrakach statków, zatopionych na dnie oceanu. Najbardziej brawurowi geocacherzy’ zawieszają swoje pudełka na niebezpiecznych przęsłach wysokich mostów, zakopują je w ziemi, ukrywają w wilgotnych, mulistych kanałach. Czasami aby odnaleźć pojemnik docelowy, należy najpierw odkryć kilka naprowadzających. Im trudniejszy do znalezienia, tym ‘kesz’ jest cenniejszy dla uczestników gry.

Z pozoru dziecinnie prosta gra jest tak naprawdę częścią wielkiego ruchu aktywności outdoorowej, coraz bardziej popularyzowanego w krajach wysoko rozwiniętych. Po kilkudziesięciu latach spędzonych przed telewizorem, społeczeństwa zaczynają czuć przesyt siedzącym trybem życia. Coraz więcej jest więc rowerzystów, ludzi wędrujących po górach, nurków czy podróżników zapędzających się w najodleglejsze zakątki globu. Każdemu z tych działań geocaching dodaje smaczku i podnosi adrenalinę. Poszukiwanie ‘keszów’ jest bowiem odpowiedzią na atawistyczną potrzebę eksplorowania, odnajdywania, a także kolekcjonowania.  W grze biorą udział ludzie wykonujący najprzeróżniejsze zawody, Amerykanie, Australijczycy, Azjaci i Europejczycy, a nawet…naukowcy na biegunie polarnym.  Geocaching jest doskonały sposobem na spędzenie wolnego czasu zarówno dla rodzin, grup przyjaciół jak i odludków, samotników. Odnalezienie pojemnika, wpisanie swojego imienia do „logbook’a” czy wymiana drobnych przedmiotów (breloczki do kluczy, modelinowe ludziki, kolczyk, fotografia ) to wspaniała zabawa dla lubiących przygodę, odkrywanie nowych miejsc i poszerzanie kręgu znajomych o ludzi, którzy dzielą tę samą pasję i podobnie patrzą na świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz