niedziela, 19 sierpnia 2012

Słitaśna fotka

Screen shot 2011-03-25 at 11.52.47 AM Ja w kuchni. Ja przy nowym samochodzie. Mój syn w komunijnym garniturze. Sylwestrowo. Imieninowo. Takie sobie. Wszyscy znamy opisy zdjęć w galeriach portali społecznościowych. Odkąd wybuchła wielka wrzawa związana z absolutnie bezprecedensowym w Polsce wkroczeniem naszej-klasy do najnowszej rzeczywistości wirtualnej, w Internecie pojawiły się miliony zdjęć. Początkowo trochę nieśmiało dodawaliśmy kilka fotografii, najchętniej tych z czasów szkolnych. Obróbka cyfrowa na poziomie podstawowym jest jednak narzędziem tak prostym, że aż kusi, aby wykorzystać ją do czegoś więcej niż tylko zapychania miejsca na dysku. Fenomenem – mocno ostatnio krytykowanej – naszej-klasjest to, że po zaledwie kilku latach od powstania zdołała przyciągnąć do siebie nie tylko rzesze ludzi w przedziale wiekowym 14 – 40 czyli stałych użytkowników sieci. Zadziwiająca jest ilość emerytów, którzy odkurzyli swoje albumy, zlecili rodzinie zeskanowanie wybranych fotografii, upublicznili je. Oczywiście, bezkonkurencyjny na zachodzie facebook, ma wśród swoich użytkowników nieporównywalnie więcej osób po 50 roku życia, w warunkach polskich nasza-klasa nie ma sobie jednak równego. Polski emeryt rzadko loguje sie do królestwa Marka Zuckerberga. Tysiące naszych babć i dziadków ma natomiast swoje profile na ‘nk’. Najaktywniejsi z nich systematycznie dodają zdjęcia wnuków, uroczystości rodzinnych, czasem wycieczek. Kopiują wierszyki z okazji Wielkanocy i Walentynek, używają komunikatora, wysyłają wiadomości do kolegów sprzed lat. Inna grupa osób ujawnia informacje o sobie skąpo, logując się na naszą -klasę tylko po to, aby podpatrzeć – jak przez dziurkę od klucza – co dzieje się u innych. Tym sposobem spokojna, zawsze uśmiechnięta pani Jadzia z czwartego pietra czy wujek Władek, pozornie zajęty tylko swoja działką, mają doskonały wgląd w życie sąsiadów, ich rodzin, nauczycieli, księży, sympatii. Ponieważ główną opcją naszej-klasy jest tworzenie galerii zdjęć, użytkownicy tego portalu mają możliwość przejrzenia fotografii z najróżniejszych miejsc i w najróżniejszych pozach. Zajęcie z czasem może przerodzić się w prawdziwe hobby, a nawet …uzależnienie. Czujne, nawykłe do przeglądania fotek, oko jest w stanie po pewnym czasie z łatwością odróżnić, czyje profile są interesujące, a na które nie warto tracić czasu.
Legendarne już ‘słitaśne fotki’ to zestawy zdjęć interesujące głównie dla samego/ samej modela/modelki, nierzadko występujących w podwójnej roli fotografowanego i fotografa. Aby prawidłowo wykonać ‘słitaśną fotkę’ należy przestrzegać kilku podstawowych zasad. Ujęcie musi być wykonane z wyciągniętej dłoni, nieco od góry, co zapewnić ma optyczne zwiększenie oczu i kilku innych części ciała (głównie partii górnych). Istnieją na ‘naszej-klasie’ imponujące kolekcje użytkowników, którzy na 70, 80, czasem nawet 100 zaprezentowanych światu fotografii, zmieniają tło tylko kilka razy – z kuchni na balkon, a potem dla odmiany ogródek. „Słitaśne’ najczęściej jednak robione są w łazience. Metoda jest trochę skomplikowana, ale po kilkunastu próbach na pewno nas zadowoli. Rękę, w której trzymamy aparat, należy wygiąć tak, aby wychodziła poza ramę lustra, jednocześnie nie zmieniając drastycznie proporcji ciała (choć ta ostatnia wskazówka jest przez wielu z nonszalancją odrzucana). Usta w dziobek, oczy otwieramy szeroko, jakby zdjęci nagłym przerażeniem. Pstryk. I powtórka. Pstryk. Elementem podnoszącym znacząco wartość ‘słitaśnej’ jest niby niechcący odsłonięte ramiączko biustonosza (dziewczyny) czy napięte do granic wytrzymałości – również oglądającego – przypieczone w solarium bicepsy (chłopaki).
Z lubością fotografujemy wszelkie zmiany w naszym wyglądzie. Nowa fryzura, tipsy z brokatowym wężem, tatuaż na plecach, łydce i pod uchem.
Stety lub niestety, ale minęło już największe zachłyśnięcie się ‘nasza-klasą’, emocje opadły, a większość użytkowników zrozumiała, że skoro przez 20 lat nie widzieliśmy kogoś, z kim w podstawówce lubiliśmy skakać w klasy, to pewnie ta osoba wcale nam do szczęścia nie jest potrzebna. Odgrzewane entuzjastycznie znajomości szybko zamieniają sie w kurtuazyjną wymianę wirtualnych życzeń i niewiele znaczących komentarzy pod zdjęciami.

Na facebooku, obleganym przez młodsze niż wspomniana pani Jadzia czy wujek Władek pokolenie, głównym narzędziem nie jest galeria zdjęć, ale ‘ściana’ czyli miejsce do wymiany poglądów, wklejania linków z ulubionymi piosenkami, komentowania bieżących wydarzeń. Nieudana próba stworzenia podobnych możliwości na naszym rodzimym portalu skończyła się ogólnonarodowym, pospolitym ruszeniem przeciwko ‘śledzikowi’. Trudno zgadnąć, co tak naprawdę było przyczyną niechęci użytkowników do tego – wtórnego, ale przecież pozornie gwarantującego sukces – pomysłu twórców ‘nk’. Być może nie spodobała się nazwa. „Śledzik’ od pejoratywnie kojarzącego się ‘śledzić’ to kiepska idea w kraju o tak skomplikowanej historii najnowszej, gdzie każde dziecko zna słowo lustracja (nawet jeśli nie ma pojęcia jak je zdefiniować), a SB, pluskwy, permanentna inwigilacja i spiskowa teoria dziejów to chleb powszedni naszych krajowych mediów. Facebookowa ‘ściana’ przywodzi bardziej na myśl anarchistyczne graffiti, wolność wypowiedzi, brak cenzury. Ze ‘ściany’ korzystają wszyscy użytkownicy facebooka, ze ‘śledzika’ na naszej-klasie tylko nieliczni.
Polacy, przebywający w Irlandii, używają naszej-klasy do podtrzymania kontaktu ze znajomymi i rodziną w Polsce, a także podobnymi jak my emigrantami. Każdy stara się pokazać od jak najlepszej strony, emigracja na Zachodzie zobowiązuje! Nawet, jeśli jesteśmy na bezrobociu, z nigdy nie doskonalonym angielskim, skazani na najtańsze zakupy w Lidlu czy Aldim, nie tracimy fasonu. Boso, ale w ostrogach zdobywamy klify Moheru (wycieczka na spółkę ze szwagrem, koszty paliwa po połowie), w zwycięskiej pozie obejmujemy gazowy kominek w ‘living roomie’. Swoistym paradoksem jest, iż niejeden wyjazd nad morze czy jezioro zorganizowany został tylko po to, aby można było dodać zdjęcia na ‘nk’. Tym sposobem twórcy tego portalu powinni zostać nominowani do nagrody ‘Promotor outdooru’ za ostatnie – co najmniej! – 5 lat.
Sporym zainteresowaniem cieszą się zawsze zdjęcia z imprez, najlepiej firmowych, jeśli pracujemy w międzynarodowym towarzystwie. Możemy wtedy zaprosić koleżankę z Filipin czy Indii do wspólnego pozowania. Gwarantowane, chłopaki na osiedlu/we wsi pękną z zazdrości.
Oczywiście, dopóki fotografie umieszczane na portalach społecznościowych nie przekraczają granic dobrego smaku ani nikogo nie obrażają– nie ma w nich nic złego. To indywidualne decyzja każdego czy chce opublikować w sieci swoją łazienkową półkę z kosmetykami czy też galerie udostępni tylko wybranym znajomym i zablokuje możliwość komentowania. Mimo, iż dość ograniczona narzędziowo, nasza-klasa nadal jest miejscem spotkań wirtualnych, odwiedzanym częściej niż portale randkowe. Twórcy ‘nk’ rozwijają skrzydła, jednak po historii ze śledzikiem i słabym zainteresowaniem oferowanymi grami, wydaje się, że Polacy lubią sobie tylko pooglądać, w zaciszu domowym skomentować kto utył a komu się wiedzie za dobrze, a potem wrócić do swoich spraw, ugotować obiad, iść do pracy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz